Przez chwilę mieli zwycięstwo w garści. Burza po meczu Górnika

Centymetrowy spalony pozbawił Górnika Zabrze cennego zwycięstwa nad Rakowem Częstochowa. Potem zaczęła się dyskusja na temat bezduszności systemu VAR. Narzekał nie tylko trener Jan Urban, ale także Lukas Podolski.

Fot. Twitter
VAR pozbawił Górnika Zabrze zwycięstwa z Rakowem Częstochowa

Górnik Zabrze w tym roku wygrał tylko jedno ligowe spotkanie, ale trudno narzekać na drużynę Jana Urbana. W ostatnich spotkaniach zabrakło odrobiny szczęścia. Klub z Roosevelta prowadził z Jagiellonią Białystok 1:0, a ostatecznie przegrał 1:2. Z Rakowem Częstochowa także zabrzanie prowadzili i zeszli z boiska z remisem.

Cudowny gol, którego nie było

Po ostatnim spotkaniu w PKO Ekstraklasie zawrzało w polskich mediach. Górnik czuje się bowiem skrzywdzony. Chodzi przede wszystkim o sytuację z końcówki spotkania, gdy był wynik 1:1. W doliczonym czasie gry przepięknego gola na wagę trzech punktów strzelił Bartosz Nowak. Na stadionie wybuchła wielka euforia, która po chwili zamieniła się w jeszcze większy gniew.

Sytuacja bramkowa została przeanalizowana przez system VAR. Sędziowie dopatrzyli się pozycji spalonej Piotra Krawczyka, który w tej sytuacji podawał piłkę. Ogromny żal zabrzan spowodowany jest faktem, że spalony był dosłownie centymetrowy.

- Kilka słów komentarza? No to kilka słów. Mecz przegrany przez sędziego VAR, który jest nieomylny, najlepszy... Uważam, że tak nie jest, no ale zostawmy mu... to dla niego. Dziękuję - wypalił po meczu wściekły trener Jan Urban.

Także Lukas Podolski, który zakończył spotkanie z kontuzją, nie ukrywał rozczarowania. Przyznał wprost, że nie podoba mu się, w którą stronę zmierza futbol po wprowadzeniu systemu wideopowtórek.

- VAR za często zabija emocje. Mało już w tym wszystkim radości, spontaniczności. Co tydzień, i nie mówię tylko o polskiej lidze, są dyskusje o anulowanych golach, kartkach, faulach. Ten VAR trochę zawłaszcza piłkę. Zaczyna to wyglądać tak, że o wyniku czasem nie decyduje się na boisku, a, jak to mówią w Niemczech, w piwnicach, gdzie siedzą sędziowie VAR, albo w wozach, jak w Polsce - komentuje "Poldi" w WP SportoweFakty.

Przepisy są jednak bezlitosne i nie ma spalonych, na które sędziowie mogą przymknąć oko. Gdyby gol został uznany, to takie same pretensje pod adresem arbitrów kierowaliby trenerzy i zawodnicy Rakowa. Wiadomo, że dla wszystkich anulowanie przepięknej bramki i to strzelonej w samej końcówce było potwornie bolesne, ale... futbol po prostu czasem bywa brutalny.

Górnik zresztą znowu pretensje może mieć do siebie, że wcześniej nie wykorzystał kilku dogodnych okazji. Gdyby zabrzanie w tym roku byli skuteczniejsi, to dziś mogliby mieć na koncie komplet punktów. Rzeczywistość jednak jest inna i teraz trzeba skupiać się na kolejnym wyzwaniu.

W sobotę 26 lutego kibiców czeka wielki szlagier. Górnik zagra na wyjeździe z Piastem Gliwice. Rywale w tym roku zdobyli sześć punktów i będą chcieli się zrewanżować za niedawną porażkę w 1/8 finału Pucharu Polski. Zabrzan czeka duże wyzwanie, z którym być może będą musieli zmierzyć się bez Podolskiego, który na razie z powodu urazu nie trenuje z zespołem.