Żegnaj nam, etacie. Na zawsze

Zrzut ekranu 2012 05 13 o 11 49 40

Młodzi ludzie z wykształceniem uniwersyteckim nie mogą się spodziewać, że ktoś się będzie nimi opiekował, jakby ich od pługa oderwali. Bezpieczeństwo to już przeszłość - mówi prof. Wojciech Cellary*


Co teraz będzie, panie profesorze? Wszyscy pójdziemy na umowy śmieciowe?

- Nie zgadzam się na to określenie, bo tkwi w nim głęboka pogarda dla przedsiębiorczości.

Pytam o utratę bezpieczeństwa, jakie ma dziś dziennikarz, sprzedawca, górnik - każdy zatrudniony na etacie.

- Pan porównuje sytuację absolwenta wyższej uczelni, któremu proponuje się kontrakt - umowę o dzieło lub zlecenie - z sytuacją górnika. A dlaczego nie porówna pan go z przedsiębiorcą? Nie ma takiego przedsiębiorcy, który dostaje jeden kontrakt na 40 lat z gwarancją, że będzie miał rynek zbytu na swoje produkty i stałe przychody. Każde przedsiębiorstwo musi na okrągło zdobywać kontrakty w konkurencyjnej walce, przekonując zleceniodawców, że będzie najlepszym wykonawcą. Taki kontrakt odpowiada temu, co pan nazywa "umową śmieciową".

Ale przyzwyczailiśmy się, że jest wąska grupa przedsiębiorców walczących o kontrakty. A my, zwykli ludzie, jak najlepiej przygotowując się do pracy, a potem jak najwięcej z siebie w pracy dając - mamy zapewnione bezpieczeństwo.

- Przekonanie to pochodzi z początków XX wieku, kiedy była dramatyczna różnica między wykształceniem robotnika i menedżera. Wtedy wykształcony człowiek musiał wziąć odpowiedzialność za niewykształconych. Bo ci drudzy nie mieli nawet ukończonej podstawówki, mogli sobie zrobić krzywdę przy maszynach parowych, byli wyrwani ze wsi, zagubieni w mieście. Tacy ludzie nie byli w stanie poprowadzić firmy.

Dziś mamy na rynku ludzi wykształconych. 50 proc. młodych ludzi studiuje na wyższych uczelniach. Noblesse oblige - szlachectwo zobowiązuje. Młodzi ludzie z wykształceniem uniwersyteckim nie mogą się spodziewać, że ktoś się będzie nimi opiekował, jakby ich od pługa oderwali. Nierealne jest oczekiwanie, że dyrektor firmy będzie jak dobry tatuś. Że powie: "Tu masz stały etat, masz rzetelnie pracować, a ja ci będę płacić, a skąd się te pieniądze biorą, to już ty się nie martw".

Co jest złego w rzetelnej pracy?

- Nic. Tyle że problem polega na użyteczności tej pracy. Na rynku można sprzedać tylko produkty i usługi użyteczne dla klientów. Tylko za takie klient zapłaci i tymi pieniędzmi można z kolei zapłacić pracownikom. Dlatego przedsiębiorca myśli w kategoriach użyteczności: co mam zrobić, żebym był tak użyteczny dla mojego klienta, by mi zapłacił. A pracownik najemny myśli tylko o wykonaniu pracy, a nie o sprzedaniu jej wyników. Chce pieniądze za sam fakt pracy, nawet jeśli nikt nie kupił wyników tej pracy.

Człowiek wykształcony nie może abstrahować od użyteczności swojej pracy! Oburzają mnie ludzie wykształceni, którzy tak myślą.

Absolwenci są zawiedzeni. Studia miały być przepustką do sukcesu - i co?

- Oni błędnie sobie wyobrażają, że będą pełnili taką samą funkcję społeczną, jaką pełniliby w gospodarce industrialnej. Tylko wtedy było 5-10 proc. ludzi z wyższym wykształceniem, a za chwilę będzie 50 proc. Połowy pracujących nie można utrzymywać w sposób, który nie jest związany z przedsiębiorczością i użytecznością, dla samego faktu, że są wykształceni. Żadna gospodarka tego nie wytrzyma. Socjolog to brzmi dumnie - kiedyś socjologów można było policzyć na palcach jednej ręki. Ale 100 tys. socjologów? Ile każdy Polak musiałby zamawiać badań socjologicznych i płacić za nie, aby 100 tys. socjologów miało godziwe pensje?


* Prof. Wojciech Cellary jest informatykiem, kieruje Katedrą Technologii Informacyjnych Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Pracował w dziewięciu uczelniach w kraju i za granicą. Jest członkiem Rady Informatyzacji przy Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji i Rady ds. Informatyzacji Edukacji przy MEN

źródło: wyborcza.pl