Małgorzata Socha w gliwickim szpitalu. Rozdaje prezenty

B031e988d5e27ced7cc4d831fca761fa

Fundacja „Dr Clown” jest pierwszą fundacją w Polsce realizującą program terapii śmiechem.

Bawiąc likwiduje stres i napięcia spowodowane nietypową i często bardzo trudną sytuacją dziecka chorego i hospitalizowanego. Działania Fundacji skierowane są również do innych osób w kryzysach, tj. osób starszych, z niepełnosprawnością i wywodzących się z rodzin dysfunkcyjnych i niepełnych.

Misją Fundacji jest niesienie radości i uśmiechu dzieciom przebywającym w szpitalach i placówkach specjalnych organizując zespoły terapeutów „Doktorów Clownów”, którzy w kolorowych strojach i makijażu, obowiązkowo z czerwonym noskiem, prowadzą zajęcia z zakresu Terapii Śmiechem. Co tydzień 700 wolontariuszy w ponad 40 miastach Polski odwiedza szpitalne oddziały. Dzięki temu mali pacjenci są w stanie zapomnieć o ponurej rzeczywistości, nadchodzących zastrzykach i zabiegach. Tym razem małych pacjentów odwiedził gość specjalny. Na zaproszenie Centrum Handlowego FORUM do szpitala miejskiego przy ul. Kościuszki przyjechała Małgorzata Socha.

– Pomysł na wspólną kampanię dobroczynną narodził się już w chwili rozpoczęcia naszej współpracy z Małgosią Sochą. W jej zaangażowaniu w projekty charytatywne oraz kooperacji z tak znaną organizacją jak Fundacja „Dr Clown”, dostrzegliśmy bowiem ogromny potencjał. Z myślą o lokalnej społeczności postanowiliśmy to wykorzystać w okresie przedświątecznym, który sprzyja tego rodzaju przedsięwzięciom – tłumaczy Agnieszka Mielcarz, dyrektor zarządzający CH FORUM

Pielęgniarki zapowiedziały dzieciom wizytę specjalnego gościa. Okazuje się, że Małgorzata Socha ma w Gliwicach sporą rzeszę fanów. Maluchy niecierpliwie czekały na spotkanie.

- Nie do końca wierzyłam, że Gosia przyjedzie. Byłam trochę zaskoczona jak odwiedziła naszą salę. Dostaliśmy upominki i piękne życzenia. Takie momenty pamięta się przez całe życie, szczególnie, że jestem fanką Gosi. To był już ostatni dzień mojego pobytu i specjalnie zostałam odrobinę dłużej, aby dostać autograf. - relacjonuje Ewelina, pacjentka oddziału pediatrii.

- Nie wiedzieliśmy czy to prawda czy nie. Ja sądziłam do ostatniego momentu, że któryś z lekarzy przebierze się po prostu za mikołaja. Dzieci były zachwycone. Ja zresztą również, bo takie okazje nie zdarzają się często. - dodaje mama małej Wiktorii.

Pani Małgorzata opowiedziała nam o swojej działalności w fundacji „Dr Clown”

Jak się rozpoczęła Pani historia z fundacją „Dr Clown”?

- Zaczęła się od zaproszenia Kasi Butowtt, która od wielu lat współpracuje z fundacją i jest niezwykle zaangażowana we wszystkie akcje. Kiedyś poszłyśmy razem na oddział, aby dać trochę uśmiechu dzieciom. To wszystko tak bardzo mnie zauroczyło, że postanowiłam w tym uczestniczyć. Mam poczucie, że w realny sposób przyczyniamy się do czegoś bardzo wielkiego i dobrego. W czasie akcji mogę wykorzystać swoją rozpoznawalność, aby pomagać najmłodszym.

Zatem w jaki sposób pomagacie Państwo dzieciom?

- Chcemy je rozbawiać i odciągnąć ich uwagę od choroby, bo wiadomo, że nie ma nic lepszego od śmiechu. Dobre samopoczucie to już połowa sukcesu w leczeniu, co zresztą potwierdził ordynator oddziału dziecięcego.

Współpraca z „Dr Clown” jest mi o tyle bliska, że ja bardzo lubię rozśmieszać ludzi. Mogę dodać, że mam magistra z clowna (śmiech). Najcenniejsza jest właśnie ta radość. W ten sposób możemy bezpośrednio poprawić kondycję dzieci i pomóc tym samym w walce z chorobą. Maluchy często są w złym stanie psychicznym i z pewnością w takich przypadkach najlepszym lekarstwem jest śmiech! W fundacji działam już od kilku lat i czuję, że fundacja zyskuje na popularności. Ludzie, którzy spotkali się z wolontariuszami mają do nas coraz większe zaufanie. Wiedzą, że nasza praca i każda przekazana złotówka dają konkretne korzyści. Nie jest tak, że wpłaca się jeden procent i potem nie wiemy co się z tymi środkami dzieje.

Nigdy nie wiadomo kiedy ktoś z naszych bliskich będzie potrzebował pomocy. Wtedy wsparcie ze strony fundacji jest ogromne. Nie ma nic gorszego niż sytuacja kiedy zaczynają chorować dzieci. Po prostu za jeden uśmiech można oddać wszystko, każdy nasz czerwony nosek.

Każdy może zostać clownem? (śmiech)

- Muszę zaznaczyć, że nie jestem jeszcze do końca clownem, aby nim zostać trzeba przejść odpowiedni kurs i szkolenia. Nie każdy może nim zostać, liczą się odpowiednie predyspozycje. Najważniejsza w tym wypadku jest empatia, która pozwoli poświęcić cząstkę siebie innym. Staram się promować fundację swoją twarzą i nazwiskiem. Zawsze apeluję, aby oddawać co roku swój jeden procent i sama przekazuję środki na rzecz „Dr Clown”.

Miała już Pani okazję, aby zwiedzić Gliwice?

- Gliwice mnie bardzo pozytywnie zaskoczyły. Jestem zauroczona pięknym średniowiecznym rynkiem i cudowną panoramą miasta, którą miałam okazję zobaczyć z wieży kościoła p.w. Wszystkich Świętych. Jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo urozmaicony jest krajobraz Śląska. Zawsze z wielką przyjemnością odwiedzam Gliwice i sądzę, że będziemy organizować takie akcje częściej. Na koniec chciałabym życzyć wszystkim maluchom dużo zdrowia. Mam nadzieję, że następnym razem spotkamy się w zupełnie innych okolicznościach!

{gallery}socha{/gallery}