Małgorzata Socha

Pani Małgorzata opowiedziała nam o swojej działalności w fundacji „Dr. Clown” Jak rozpoczęła się Pani historia z fundacją „Dr. Clown”? Zaczęła się od zaproszenia Kasi Butowtt, która od wielu lat współpracuje z fundacją i jest niezwykle zaangażowana we wszystkie akcje. Kiedyś poszłyśmy razem na oddział, aby dać trochę uśmiechu dzieciom. To wszystko tak bardzo mnie zauroczyło, że postanowiłam w tym uczestniczyć. Mam poczucie, że w realny sposób przyczyniamy się do czegoś bardzo wielkiego i dobrego. W czasie akcji mogę wykorzystać swoją rozpoznawalność, aby pomagać najmłodszym. Zatem w jaki sposób pomagacie Państwo dzieciom? Chcemy je rozbawiać i odciągnąć ich uwagę od choroby, bo wiadomo, że nie ma nic lepszego od śmiechu. Dobre samopoczucie to już połowa sukcesu w leczeniu, co zresztą potwierdził ordynator oddziału dziecięcego. Współpraca z „Dr. Clown” jest mi o tyle bliska, że ja bardzo lubię rozśmieszać ludzi. Mogę dodać, że mam magistra z clowna (śmiech). Najcenniejsza jest właśnie ta radość. W ten sposób możemy bezpośrednio poprawić kondycję dzieci i pomóc tym samym w walce z chorobą. Maluchy często są w złym stanie psychicznym i z pewnością w takich przypadkach najlepszym lekarstwem jest śmiech! W fundacji działam już od kilku lat i czuję, że fundacja zyskuje na popularności. Ludzie, którzy spotkali się z wolontariuszami mają do nas coraz większe zaufanie. Wiedzą, że nasza praca i każda przekazana złotówka dają konkretne korzyści. Nie jest tak, że wpłaca się jeden procent i potem nie wiemy co się z tymi środkami dzieje. Nigdy nie wiadomo kiedy ktoś z naszych bliskich będzie potrzebował pomocy. Wtedy wsparcie ze strony fundacji jest ogromne. Nie ma nic gorszego niż sytuacja kiedy zaczynają chorować dzieci. Po prostu za jeden uśmiech można oddać wszystko, każdy nasz czerwony nosek. Każdy może zostać clownem? Muszę zaznaczyć, że nie jestem jeszcze do końca clownem (śmiech), aby nim zostać trzeba przejść odpowiedni kurs i szkolenia. Nie każdy może nim zostać, liczą się odpowiednie predyspozycje. Najważniejsza w tym wypadku jest empatia, która pozwoli poświęcić cząstkę siebie innym. Staram się promować fundację swoją twarzą i nazwiskiem. Zawsze apeluję, aby oddawać co roku swój jeden procent i sama przekazuję środki na rzecz „Dr. Clown”. Miała już Pani okazję, aby zwiedzić Gliwice? Gliwice mnie bardzo pozytywnie zaskoczyły. Jestem zauroczona pięknym średniowiecznym rynkiem i cudowną panoramą miasta, którą miałam okazję zobaczyć z wieży kościoła p.w. Wszystkich Świętych. Jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo urozmaicony jest krajobraz Śląska. Zawsze z wielką przyjemnością odwiedzam Gliwice i sądzę, że może uda się nam organizować takie akcje częściej. Na koniec chciałabym życzyć wszystkim maluchom dużo zdrowia. Mam nadzieję, że następnym razem spotkamy się w zupełnie innych okolicznościach!